Ulubiony gatunek oraz inspiracje

Portret, zwłaszcza środowiskowy, to chyba najtrudniejsza i zarazem najwspanialsza dziedzina fotografii. Kilka chwil na przedstawienie całego wnętrza portretowanej osoby. Jej zainteresowań, upodobań, przyzwyczajeń i raptem dwie trzy klatki fotograficzne, jedna setna sekundy wycięta z całego życia tak, by ukazała to wszystko, co kształtowało się w człowieku całymi latami.
Lubię też portret w stylu morning beauty, ma w sobie bardzo dużo naturalności, którą bardzo trudno osiągnąć, niby soute, ale piękno i delikatność są mocno zaakcentowane. Chciałbym przywołać wielkie ikony, które wpisały się już na kartach historii fotografii oraz kilku mniej znanych artystów. Oto mój wybór:

Peter Linbergh


Zdecydowanie najbliższa mi postać! Specjalista od subtelnych opowieści. Minimalna, oszczędna stylizacja, skupienie na nagiej, czystej sile wyrazu to znaki rozpoznawcze mistrza. Sam przyznawał, że dla niego kobieta jest zawsze ważniejsza, niż jej strój. Lubił wybierać melancholijne scenografie, zalecał stylistom, by modelki były jak najmniej „zrobione”, a więc by niewidoczny był makijaż, a włosy nie nosiły śladów pracochłonnego układania. Styliści mogli przynosić mu tony wyszukanych ubrań, ale on i tak decydował się na prostą koszulkę i dżinsy. „Peter sprawia, że czujesz się najpiękniejszą kobietą świata” – nie szczędziła artyście komplementów słynna modelka Nadja Auermann. Mistrza nie ma już z nami…

Paolo Roversi


Włoski poeta obrazu, fotograf aniołów. Charakterystyczne oświetlenie znane z jego fotografii bywa nazywane „światłem Roversiego”. Sam mistrz mówi o sobie: „jestem mało wyrafinowanym fotografem robiącym wyrafinowane zdjęcia”. Od początku Roversi wierny jest filmom Polaroid i formatowi 8x10. Zdjęcia najchętniej wykonuje starym Deardorffem i Rolleiflexem. Roversi nieustannie głosi też prymat naturalnego światła nad sztucznym. „To, co dzieje się w moim studio, to domena przypadku, snu, wyobraźni” mówi artysta.

Sir David Bailey


Urodzony w londyńskiej robotniczej rodzinie, Bailey zasłynął jako najważniejszy dokumentalista gorączki swingującego Londynu lat 60. Jego fotograficzne portrety gwiazd, takich jak The Beatles znał cały świat. Karierę zaczynał jako fotograf mody w magazynie Vogue, z czasem stał się również wybitnym reportażystą. Życie i twórczość Baileya stały się inspiracją dla Michelangela Antonioniego, który wzorował na nim postać głównego bohatera legendarnego „Powiększenia”.

Dr Marian Schmidt


Jest wykładowcą i dyrektorem Warszawskiej Szkoły Fotografii oraz członkiem agencji fotograficznej Rapho w Paryżu. Wykładał także na Wydziale Fotografii w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu i w łódzkiej Szkole Filmowej, gdzie w 2002 roku uzyskał tytuł doktora habilitowanego w dyscyplinie artystycznej fotografia. Wielki talent, spełniony artysta i przecudowny wykładowca.

Jan Scholz


Prezentuje inne podejście, w swoich portretach jest niesamowicie delikatny, nigdy wulgarny, odkrywa kobiecą zmysłowość bez męskiej zachłanności. Co ciekawe – fotografuje najczęściej analogowym średnim formatem.

Alexi Lubomirski


Dawno zafascynował mnie swoją błyskotliwą karierą, ale najbardziej zasłynął fotografiami ślubnymi brytyjskiej pary książęcej. Ma polskie korzenie i książęcy tytuł. Bardzo rodzinny facet.

Pasja czy nałóg?

– Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z fotografią?
– Tak bardziej serio to kilkanaście lat temu, ale pierwsze ciągoty do oglądania świata przez wizjer realizowałem już w szkole, pożyczanym od rodziców radzieckim aparatem Zorki 10. Dzięki cierpliwości jednego z kolegów spędziłem wiele chwil przy powiększalniku, była to pierwsza w moim życiu fotograficzna postprodukcja.

– Odbywało się to trochę inaczej niż fotografowanie aparatem cyfrowym?

– Tak, najpierw należało dokonać wyboru błony (walory kolorystyczne, czułość i ziarnistość) następstwem czego było kilka magicznych chwil fotografowania aparatem — z czarną ścianką zamiast kolorowego wyświetlacza. 36 klatek „w ciemno” i… długie oczekiwanie na efekty wywołania materiału w procesach chemicznych.

– A cyfrowe dziś?

– Dziś, w dobie cyfryzacji, po zgraniu materiału do komputera, spędzam wiele godzin przy selekcji, następnie wywołaniu plików w cyfrowej ciemni. Nierzadko dokonuję wielogodzinnych retuszy w photoshopie.

– Znaczy „PSujesz” zdjęcia?

– Nie zawsze, czasem wystarcza mi wywoływanie Lightroomem. Ale absolutnie się tego nie wypieram i nie unikam. To ma być mój i tylko mój obraz i moja wizja.

– Twoim ulubionym gatunkiem jest portret?

– Każdy, komu uda się wydostać z zauroczenia sprzętowego na ogół dokonuje wyboru ulubionej dziedziny fotografii. W moim przypadku nie krajobrazy, nie przyroda, ale człowiek jest najbardziej interesującym tworzywem fotograficznym. Stąd wybór padł na portret.

– Czy pasja ta odbija się w jakiś sposób na życiu?
– Na pewno powoduje ona pewne zabawne nawyki w życiu codziennym, np. podświadome szukanie w tłumie pięknych lub interesujących twarzy albo dylematy, jakim światłem ją przytulić, czy też myślenie o tzw. miejscówce — obecność w oryginalnym miejscu czy pomieszczeniu wywołuje niemal zawsze pytanie – czy nadaje się ono na sesję.

– Co z tego tak naprawdę masz? Czy to się opłaca?
– Ciężko wytłumaczyć, że największą radość sprawia sesja niekomercyjna, dla przyjemności i radości, kiedy nikt inny nie ingeruje w proces twórczy.
Efekty są jak dzieci, raz rodzą się w wyniku starannie zaplanowanych scenariuszy, niczym na planie filmowym, innym razem spontanicznie, jeszcze innym przypadkowo.

– Na co należy zwrócić szczególną uwagę przy sesjach portretowych?
– Najważniejsze, aby nie przegapić tych najlepszych ujęć, do tych wracać będziemy już zawsze, niezależnie od etapu zaawansowania, niezależnie od nastroju czy mody. I często nie potrafimy odpowiedzieć sobie dlaczego właśnie te wybieramy, to się po prostu czuje.

– Magia fotografii. Ok, a kim są modelki i ile prawdy jest w oddawaniu wnętrza portretowanej osoby na zdjęciu?
– Sporo znajomych twierdzi, że to mit. Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale cieszę się jak dziecko kiedy moja postać na zdjęciu okazuje się kimś nowym, nie poznanym wcześniej, kiedy udaje mi się wydobyć z portretowanej osoby coś, co zaskoczy nawet ją. Zdarzyło mi się to wiele razy i zawsze było to niezwykłe. Przykładam może być dawny rektor uniwersytetu, kiedy wypytywany o swojego ulubionego pupila zaczął wykonywać kocie grymasy, zdjęcia wyszły fantastycznie.

– Fotografujesz kilka lat, czy potrafiłbyś już udzielić rad początkującym?
– Fotografowanie jest sztuką samodoskonalenia, na zawsze! Należy o tym pamiętać. Oceniając zdjęcia innych często myślimy – o, taki pejzaż też bym potrafił zrobić, wystarczy przejść się nad morze o piątej rano, tylko mi się nie chce… Pamiętajmy, zawsze będzie jakieś tylko, dopóki nie przełamiemy własnych słabości, typu lenistwo, wstyd czy nieuctwo, nie uda nam się zrobić świetnego zdjęcia. Dlatego warto wymyślać fotograficzne projekty i starać się je realizować.

– Czego byś życzył Czytelnikom?

– Wszystkim zarażonym fotograficznym wariactwem życzę aparatu, który nie będzie Wam przeszkadzał przy robieniu zdjęć, a oglądającym – wrażliwości i szacunku do pracy tych, którzy jednak zebrali swoje dupsko o tej piątej rano…
Stacks Image 65

Zapraszam do oglądania zdjęć
w mojej galerii autorskiej

Stacks Image 67